Tajemnicze ciasto o wielu nazwach, niewiadomym pochodzeniu i domniemanych zdolnościach przynoszenia szczęścia.
To ciasto, które upiekłam po otrzymaniu odpowiedniego zaczynu, który stopniowo należy dokarmiać i trzymać się głównej zasady: nie mieszać ciasta przez kilka pierwszych dni.
Istnieje wiele legend, a może mitów dotyczących tego ciasta. Legendy ponoć zawierają choć 1% prawdy, a ja nie jestem pewna, jak to jest z tym wypiekiem, dlatego przyjmę, że chodzi o mity...
W internecie wyczytać można, że pochodzi z Watykanu. Innym razem znajdziecie informacje, że Amisze wpadli an jego produkcję i dzielą się tym ciastem do dziś. Jak jest na prawdę? Nie mam pojęcia, ale ciasto jest pyszne, więc obojętnie skąd jest i kto wpadł na jego produkcję- ta osoba dobrze zrobiła!
Odnośnie szczęścia, które ma przynosić.- Zdecydowanie coś w tym jest! Po zjedzeniu pierwszego kawałka odczułam znaczny przypływ hormonów szczęścia, po dwóch byłam niemal wniebowzięta! :) Niestety po umyciu blachy poziom owych hormonów ponownie zmalał.
Nie zostaje nic innego, jak czekanie na dzień, kiedy ktoś zapuka do moich drzwi i przyniesie ponownie zaczyn na pyszne Ciasto Szczęścia- tak, to zdecydowanie najlepsza dla mnie nazwa.
Ważne informacje dotyczące przygotowywania ciasta:
- Ciasto nie powinno leżakować w metalowej misce.
- Ciasto mieszamy wyłącznie drewnianą lub plastikową łyżką.
- Zaczyn przechowujemy w temperaturze pokojowej przykryty ściereczką.
Po otrzymaniu zaczynu przystępujemy do "dokarmiania" ciasta:
Dzień1
Wsypać 120g cukru , nie mieszać!
Dzień2
Wlać 250ml mleka, nie mieszać!
Dzień3
Wsypać 250g mąki pszennej, nie mieszać!
Dzień4
Nie dodajemy żadnych składników, ale powoli mieszamy rano i wieczorem
Dzień5
Dodać 120g cukru, nie mieszać!
Dzień6
Wymieszać, podzielić na 4 części, z czego 3 rozdajemy w ciągu dwóch dni z podanym przepisem.
Dzień7
Do swojej części dodajemy:
- 250ml oleju
- 250g mąki pszennej
- 3 całe jajka
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 łyżeczki sody
- 1 paczka cukru wanilinowego (użyłam 2 łyżeczek domowego ekstraktu waniliowego)
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- 2 starte jabłka
- cała przetarta czekolada (dodałam 100g groszków czekoladowych)
- posiekane orzechy (dodałam garść orzechów włoskich)
Wszystkie składniki ze sobą łączymy za pomocą drewnianej łyżki. Formę wykładamy papierem do pieczenia, przelewamy ciasto i pieczemy ok. 40-45min. w temperaturze 180stopni.
Miłego weekendu!
wow! pierwszy raz słyszę o takim cieście! super:)
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio widziałam go na blogu u Bistro Mamy ;) Minęły chyba 2 tygodnie i trafił do mnie zaczyn- pachniał ładnie drożdżami...Mmmm, pycha!
Usuńja chyba tego potrzebuję:) Wspaniały chlebek/ciasto:) intrygujący. Jestem zboczona,siedzę na imprezie urodzinowej i czytam przepisy;) jeszcze jedna lampka wina i powinnam mieć zakaz komentowania postów:))) Pozdrawiam Cię kochana!
OdpowiedzUsuńhehehe, świętuj, a nie blogi podpatrujesz! A wina sobie nie żałuj i komentuj do woli ;)
UsuńŚciskam!
Długo trzeba czekać na to ciasto:)
OdpowiedzUsuńNo tak, czekać trzeba. Na szczęście samej pracy jest mało, a efekt ciekawy :)
Usuńsmakowicie wygląda:)
OdpowiedzUsuńOzdobione tasiemką wygląda dość gustownie :D
UsuńKiedyś moja mama robiła takie ciasto, co prawda bardzo, dawno temu, ale pamietam, ze było bardzo dobre! :)
OdpowiedzUsuńAniu, a czy to prawda że ten chlebek to tzw: " łańcuszek kulinarny" ?
OdpowiedzUsuńTak, tak. Wszystko się zgadza! Dostajesz zaczyn, dokarmiasz go przez kilka dni i dzielić na 4 części. Z 1 robisz ciasto, a 3 części rozdajesz znajomym, rodzinie. I tak w kółko! :)
Usuń:)
Usuńhttp://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81a%C5%84cuszki
OdpowiedzUsuńCoś w ten deseń ;)
UsuńPachnie na odległość:-) Wspaniały:-)
OdpowiedzUsuńGdzie ten zaczyn, gdzie ?? :-)))
OdpowiedzUsuńTeż do mnie przywędrował:]
OdpowiedzUsuńMiałam a potem o niego dbałam a potem upiekłam i podzieliłam się zaczynem :) Fajny łańcuszek, przynajmniej ma jakąś korzyść - OGROMNĄ ;) a nie jak łańcuszki typu - jeżeli w przeciągu 10 minut nie polubisz mojej strony na FB (ty i twoja cała rodzina) anioł śmierci zstąpi na ziemię i zablokuje ci komputer ;) Ja wybieram Twój łańcuszek bo wiem, że jest pyszny, dodaje endorfin i radości w momencie dzielenia :)) Buziaki
OdpowiedzUsuńWygląda super. Może ktoś z zaczynem kiedyś do mnie zapuka...
OdpowiedzUsuńChoć jeden łańcuszek, który naprawdę przynosi przynajmniej chwilowe szczęście. Wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńpierwsze słyszę ! rozumiem, że szczęścia Ci teraz nie zabraknie :)
OdpowiedzUsuńo kurczę! ciekawe to ciacho ;)
OdpowiedzUsuńTeż je piekłam i potwierdzam jest pyszne!
OdpowiedzUsuńu mnie to nazywalo sie Ciasto Hermana :) znalazlam przepis na zaczyn wiec mozna zaczac nawet jesli nie dostalo sie go od kogos :) (przepis na zaczyn na dole strony na tym blogu) http://www.mojewypieki.com/przepis/ciasto-hermana---german-friendship-cake
OdpowiedzUsuńA ja nabroiłam, dostałam od znajomej zaczyn, ale bez przepisu, w tym czasie nie miałam dostępu do internetu, ona mówiła, żeby tylko mieszać i dziś i jutro i nie pamieta jeszcze ile razy... no i tak mieszałam od czwartku, dziś mam internet, znalazłam kilka przepisów, że codziennie trzeba dokarmiać, wpadłam w panikę i szybko dolałam szklankę zimnego mleka i wymieszałam... a potem to już znalazłam, ze się nie miesza jak dokarmia i znalazłam nawet, że się nie dokarmia do piątego dnia ale codziennie miesza... i masz babo placek, co teraz, zakalec? karmić dalej, czy głodzić, co robić?
OdpowiedzUsuńja mieszałam codziennie i wyszło ok
OdpowiedzUsuń