Świąteczne szaleństwo trwa. O dziwo w tym roku tak pochłonięta jestem myślami o kolacji wigilijnej, że nie słyszę w radio "Last Christmas"...Czy to ja przygłuchłam, czy rzeczywiście w tym roku ciut mniej nas katują "Wham"?
Skórkę pomarańczową robię co roku. Zawsze ją jednak smażyłam i przez to wyglądała dość "specyficznie"- jeśli wiecie co mam na myśli :) W tym roku zrobiłam inaczej i się opłaciło. Kandyzowana skórka pomarańczowa co prawda smakuje tak samo, ale już nie straszy.
Używać jej możecie praktycznie do wszystkiego: piernik, sernik, masa makowa, pierogi z suszoną śliwką, schab pieczony itd.... A jeżeli chcecie, możecie zamiast pomarańczowej przygotować skórkę cytrynową :)
Wersja I (dla cierpliwych)
- skórka z 2 pomarańczy
- 3 łyżki cukru
Na dno niewielkiego słoiczka wsypujemy 1/3 pokrojonej skórki pomarańczowej i zasypujemy ją łyżką cukru. Uzupełniamy słoik kolejnymi warstwami- na przemian skórka, a później cukier. Wszystko na koniec łyżeczką ugniatamy i zakręcamy szczelnie słoik.
Odstawiamy na ok 2-3 tygodni w chłodne i ciemne miejsce.
Skórka będzie gotowa, jak cały cukier się rozpuści i powstanie cukrowy, gęsty syrop.
Wersja II ( na już )
- skórka z 4 pomarańczy
- szklanka wody
- 1,5 szklanki cukru
Pomarańcze dokładnie myjemy, parzymy przegotowaną, gorącą wodą. Skórkę ściągamy z pomarańczy nacinając owoc wzdłuż na 4 części. Wycinamy białą część skórki- albedo, którą wyrzucamy. Pozostałą część skórki kroimy w paski.- W kostkę będzie można ją pokroić po obgotowaniu i wystudzeniu.
Do syropu cukrowego dorzucamy skórkę i gotujemy do czasu zredukowania wody. Jak syropu pozostanie już na prawdę niewiele wyciągamy skórkę na kratkę i pozostawiamy do wystudzenia i wyschnięcia.
Ważne: skórka będzie oblana gęstym, klejącym syropem dlatego proponuję nie używać papieru do pieczenia do jej wysuszenia.
Po ok. 10-15 min syrop wyschnie i ostygnie- przemieni się w biało-cukrowy nalot.
Skórką z obu wersji można przechowywać kilka tygodni w szczelnie zamkniętych słoiczkach.
szkoda, że wcześniej nie zrobiłam takiej cytrynowej, zrobię teraz będzie na po świętach :)
OdpowiedzUsuńZrób, zrób. Przyda się na pewno ;)
Usuńnigdy nie przygotowywałam sama, wygląda zdecydowanie lepiej od sklepowej :)
OdpowiedzUsuńfajna makaronowa choinka, sama robiłaś?
W zeszłym roku miałam w domu manufakturę choinek makaronowych. Leć do sklepu po klej do klejenia na gorąco ( w takim pistolecie), spray i makarony. Możesz kupić gotowe stożki styropianowe w pasmanterii na "podstawę", ale ja użyłam papieru technicznego i dałam radę :)
Usuńdopiero teraz zauważyłam, że ta zielona to też z makaronu :) tak?
Usuńale świetna, mam taki klej, może znajdę chwilę i pokombinuję, stożki u nas w papierniczym, bo dzieciakom bombki do ozdabiania kupowałam, może się uda jeszcze w tym roku
pozdrawiam :)
Tą zieloną z tego rodzaju makaronu robi się najszybciej :) Fajna jest też z makaronu kokardki- kurcze chyba dzisiaj zrobię zdjęcie wszystkich moich choinek i wstawię :)
Usuńfantastyczny pomysł! ja nigdy tak sama nie robiłam, ale widzę, że to nie takie trudne:) super!
OdpowiedzUsuńTrudne zdecydowanie nie jest :) Spróbuj sama- polecam wersję I bo mniej jest klejąca.
Usuńacha! świetnie wyglądasz na tym zdjęciu profilowym:)
OdpowiedzUsuń:) Dzięki Karmel!
UsuńPoczulam swieta! ;)
OdpowiedzUsuńOj tak!
Usuńtaka domowa jest najsmaczniejsza i najzdrowsza. I potem możemy ją dodać do wszystkich słodkości :)
OdpowiedzUsuńFajne, proste przepisy! A ja się tak męczę ;)
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać, że masz pod górkę, ale za to wyobraźnię ćwiczysz konkretnie. Nie łatwo jest wymyślać dania dla alergików... Zazdroszczę tej umiejętności! ;)
UsuńOstatnie zdjęcie uwiodło mnie do reszty;) pozdrawiam serdecznie z przedświątecznej kuchni.
OdpowiedzUsuńMiło mi ;) Również pozdrawiam!
Usuńwybieram wersję na już bo z tą pierwszą nie uwinę się do świat, ale na przyszłość czemu nie ;) a ja... jakby to powiedzieć, bardzo lubię Wham :* nie tylko Last Christmas :) Buziole
OdpowiedzUsuń