..., które wzrusza na każdym kroku i zapiera dech w piersiach. Miejsce magiczne, w którym można się zakochać, o którym można cały czas myśleć i marzyć o kolejnej wizycie.
Choć to blog kulinarny, to nie sposób było nie napisać o Paryżu i o tym, jakie zrobił na mnie wrażenie.
Z pewnością nie napiszę o wszystkich miejscach, które zwiedziliśmy, bo pewnie zanudziłabym Was kilkugodzinnym sprawozdaniem. Jednak napiszę o tym, co wywarło na mnie największe wrażenie i spowodowało, że chęć wrócenia do Paryża jest ogromna!
Do Paryża polecieliśmy w środę po południu, wróciliśmy do Polski w niedzielę wieczorem. Cztery dni na zwiedzenie Paryża to stanowczo za mało, a jednocześnie wystarczająco dużo, aby zadurzyć się po czubki uszu!
Wyjątkowe w Paryżu jest wszystko, choć zapewne każdy ma swoje ulubione miejsce, zabytek, ogród, czy restaurację.
Dla mnie numerem jeden jest zdecydowanie Wieża Eiffla, pieszczotliwie nazywana przeze mnie "Ajfelką" :) Jak tylko busem wjeżdżaliśmy do Paryża i zobaczyłam oświetloną wieżę, to mnie zatkało- dosłownie! Wzruszyć się to słabe określenie, mnie chciało się wyć! Z resztą nie trzeba było długo czekać- poryczałam się następnego dnia, kiedy pojechaliśmy zobaczyć wieżę z Placu Trocadero...
Dzień wcześniej "ciary na ciele" miałam po wejściu na most Pont des Arts, który jednak bardziej znany jest pod nazwą "Most zakochanych", gdzie pary zamykają swoją miłość na kłódkę, a kluczyki wyrzucają za siebie do Sekwany.
Każda kłódka zawieszona na moście ma swoją historię. Na wielu napisane są inicjały zakochanych, rocznice ślubu, pierwszego spotkania, czy po prostu słowa "na zawsze". My również zawiesiliśmy swoją kłódkę w wersji mini, choć nasza miłość jest zdecydowanie ogromna! :)
Chwilę przed dojściem na most zwiedziliśmy Katedrę Notre-Dame, która czaruje swoją gotycką oprawą i "mrocznym" wnętrzem. Jej ogrom dosłownie powala na kolana! Wypatrywałam "dzwonnika z Notre-Dame", ale dobrze się ukrywał i nie dane było mi go zobaczyć... ;)
widok od strony ogrodu
Kolejnym miejscem szczególnym jest Bazylika Sacre- Coeur, usytuowana na szczycie wzgórza Montmartre- tak, tak Gosiu- przesłałam tam Twoje pozdrowienia!
Bazylika jest imponująca! Sprawia wrażenie nieskazitelnie czystej i śnieżnobiałej. Przyciąga masę turystów, a wraz z nimi miejscowych rabusi- niestety. Na szczęście nas ominęła przykra niespodzianka i cieszyliśmy się widokiem ze wzgórza, oraz wnętrzem samej Bazyliki.
Paryż oprócz imponujących miejsc wart zwiedzenia ma również fenomenalne jedzenie. Niestety nie było nam dane stołować się w Paryskich restauracjach, ale rozsmakowaliśmy się w wypiekach. Bagietki o mięciutkim, lekko wilgotnym i zbitym wnętrzu raniły dziąsła chrupiącą skórką. Przy gryzieniu musiałam zamykać oczy, aby okruchy nie wleciały mi do oczu! :)
Za croissant'y można dać się poćwiartować, a czekoladki i makaroniki kuszą na każdym kroku Paryskich ulic. W końcu uległam i kupiłam kartonik kolorowych krążków w Dalloyau. Moje zadowolenie chyba widać na zdjęciach, prawda?
Później mamy wina, którymi raczyliśmy się każdego wieczoru! Ceny są na prawdę niskie, a smak wyborny! Przywieźliśmy sobie kilka butelczyn do Polski :)
Na koniec sery...Moja zmora. Tłuszcz, tłuszcz i jeszcze raz tłuszcz! Mimo wszystko nie da się przejść obok nich obojętnie. Zdecydowanie warto je przywieźć do domu. Mają intensywny smak, a ceny są korzystniejsze od serwowanych nam w Polskich sklepach.
A teraz małe podsumowanie.
3 powody dla, których warto pojechać do Paryża:
- Bo to Paryż- "heloł"!!!
- patrz wyżej
- patrz pkt1 ;)
Jak macie pytania, piszcie śmiało. Jestem nadal nakręcona po przyjeździe i z chęcią podzielę się swoimi wrażeniami.
Ściskam!