Pamiętam dobrze ten dzień.
Na dworze ciemno i zimno. W pracy urywający się telefon, a moja ręka zbyt leniwa, aby cały czas podtrzymywać słuchawkę dłonią.
Wpadam na genialny pomysł podtrzymania słuchawki ramieniem i dość komicznym przykurczem prawej, górnej części ciała.- Działa! Mam dwie wolne ręce i mogę jednocześnie prowadzić telekonferencję i pisać na komputerze. Jestem dobra. Nawet bardzo dobra!
Mija godzinna telekonferencja, przerwa na kawę i ponownie dzwoni telefon. Znowu przykurcz wychodzi na pierwsze skrzypce. Moja wygrana i znów mam dwie ręce wolne!
Koniec drugiej telekonferencji. Odkładam słuchawkę i...i przykurcz zostaje.
Wpadam w panikę, że zostanę już taka pokrzywiona. Na dodatek z kilkoma kilogramami nadwagi...Masakra!
Koleżanka w pracy radzi, abym poszła do masażysty-kręgarza. Starszy, miły Pan z siwizną na głowie i latami doświadczenia potwierdzonymi wieloma dyplomami ma mi pomóc.
Trochę się krępuję, ale koleżanka mówi, że starszy Pan nawet nie zwraca uwagi, czy do niego przychodzi kobieta, czy mężczyzna.
Decyduję się zadzwonić i umówić na wizytę. Tłumaczę o co chodzi, a Pan masażysta prosi, abym przyszła po pracy.
Jadę. Wołają mnie po nazwisku. Wstaję z krzesełka w poczekalni i....oczom nie wierzę! Starszy, miły Pan okazuje się młodszym, przystojnym chłopakiem z rękoma, wielkości mojej głowy!
Twarz ma zachodzi młodzieńczym rumieńcem...
Wchodzimy do środka i pojawia się Pan z siwizną tłumacząc, że zastąpi go syn bo do Niego przyszła klientka złamana w pół, której musi pilnie pomóc. Uśmiecham się nieśmiało i potakuję głową. (Jak się później okazało ów klientka była parawan obok mnie...)
Teraz najlepsze... Koleżka prosi, abym się "przygotowała".
Yyyyy, czyli co? Tak sobie myślę i znów się czerwienię.
Masażysta tłumaczy od razu, abym ściągnęła bluzkę...Pozostawiając stanik i spodnie- szybko dodając ;) W tym momencie byłam już czerwona, jak cegła. Kilka kolejnych zdań nie pamiętam, bo skupić się nie mogłam myśląc cały czas o moich czerwonych polikach, fałdach tłuszczu widocznych przy siedzeniu na stole do masażu i moich pachach...- Czy ja je dzisiaj ogoliłam????
Coś tam znowu rozmawiamy, każe mi się rozluźnić, łapie pod pachami i mną wstrząsa- DOSŁOWNIE. Słyszę trzask swojego kręgosłupa i czuję ogromną ulgę. Teraz może już być tylko lepiej!
Miły Pan prosi, abym się położyła na brzuchu, głowę umieszczając w dziurze dzięki której mogę obserwować chodaki tego, który zaczyna masować.
Miły Pan rozkręcał się powoli, co bardziej przypominało smyranie, niż masaż o którym tyyyyyyyyyle wcześniej słyszałam. Później dotyka coraz mocniej i mocniej. Uciska, masuje i....każe mi oddychać. Wtedy dopiero orientuję się, że wstrzymuje cały czas powietrze bo boli, jak cholera, a na usta ciśnie się nic innego, jak "aaaa" i "yyyyy", których po prostu się wstydzę. Spięta i sztywna powstrzymuje się przed pojękiwaniem modląc się, aby miły Pan w końcu przestał.
I teraz na plan wchodzi Pani "zgięta w pół" leżąca za parawanem po mojej lewicy. Słyszę jej "aaaaa" i "yyyy" przy każdym dotknięciu Starszego Pana. Puszczają mi nerwy, nie wytrzymuję i zaczynam jej wtórować. Ona "aaaa", ja "yyyyyyy", ona "mmmmm", ja "aaaaaa". I tak sobie jęczymy wspólnie przez 30 minut, aż Starszy Pan z synem stwierdzają z uśmiechem na twarzach, że to koniec...
Takie samo uczucie zawodu może Wam towarzyszyć, jak skończy się Wam słoiczek dżemu figowego...Przy jedzeniu dżemu w zaciszu domu pojękiwanie jest dozwolone. Ba! Nawet wskazane! :D Dlatego nie krępujcie się, jak ja i powzdychajcie sobie głośno, pojęczcie i pomruczcie z zachwytu nad tym pysznym smakołykiem!
Składniki na 3 słoiki (dżemówki):
- 20 sztuk dojrzałych fig
- sok z całej pomarańczy
- skórka z połowy pomarańczy
- 100g cukru
- 50ml rumu (opcjonalnie)
Na początku dodam, że figi są teraz w bardzo dobrej cenie w Lidlu- uświadomiła mi to Patrycja ze Smakołyków Alergika. Dlatego jeżeli do tej pory ich cena Was odstraszała, macie okazję się odgryźć i kupić ich trochę więcej ;)
Figi myjemy, osuszamy ręcznikiem papierowym i odcinamy "ogonki". Kroimy na 4 części, wrzucamy do garnka z grubym dnem i zalewamy sokiem z pomarańczy. Gotujemy na średnim ogniu często mieszając, aby dżem się nie przypalił.
Gdy owoce zaczną się rozpadać, a skórka fig zacznie się robić szklista dodajemy skórkę z pomarańczy i cukier.- Jeżeli Wasze figi nie będą bardzo słodkie możecie zwiększyć ilość cukru.
Doprowadzacie dżem do wrzenia, ściągacie z ognia i odstawiacie do następnego dnia.
Kolejnego dnia wyparzamy słoiki wrzącą wodą, albo wkładamy je na 10min do piekarnika nastawionego na 90-100 stopni.
Dżem ponownie przesmażamy często mieszając i uważając, aby się nie przypalił. Ilość płynów już będzie niewielka.
Na koniec dolewamy rumu, dokładnie mieszamy i jeszcze wrzący dżem przelewamy do wyparzonych słoików. Mocno zakręcamy i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia ustawiając słoiki do góry dnem.
Dżem jest słodki i gęsty- figi zawierają dużo pektyny i nie ma potrzeby dodawania dżemiksów. "Figo fago" jest idealny do przełożenia tortu, czy nadziania babeczek. Na naleśnikach też posmakuje. Uprzedźcie tylko starszą część swoich gości, że zawiera dużo maleńkich pesteczek- tak na wszelki wypadek ;)
No ja bym chyba wymiękła... mój kolega jest masażystą, a muszę przyznać, że ciacho z niego pierwsza kategoria :) i jak mnie któregoś dnia wymasował bo byłam zgięta w pół, to przez te 30 min. chyba po raz pierwszy w życiu byłam cicho, chociaż na usta cisnęły mi się jęki. Po tym zdarzeniu nie mogłam na niego patrzeć bo wydawało mi się to tak intymnym zajściem ;) Chyba nie mam właściwego do tego dystansu :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że u mnie też jest z tym ciężko, ale za drugim razem było łatwiej ;) Dwa dni temu przez przypadek trafiłam w inne miejsce i masowała mnie kobieta- pojęczałam sobie do woli!
UsuńNo jak ty coś opiszesz , to ja potem płaczę ze śmiechu:)) Kobieto, powinnaś scenariusze komediowe pisać:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że przestało boleć po masażu, ja bym chyba zwiała od tego przystojniaka;)
Karmel, było już za późno, aby uciekać :D
UsuńCiężko było się przemóc, ale dałam radę. Fajna sprawa takie profesjonalne ugniatanie :D
Ojjj musi być pyszny :) !
OdpowiedzUsuńCzytając Twoją historię sama się zaczerwieniłam :D
Dżem figowy jest wyjątkowy- przypomina mi wspaniałe wakacje w Tunezji, gdzie dżem jadłam pierwszy raz.
UsuńA czerwienić się można- w domu jest zdecydowanie bezpieczniej ;)
Ania, padłam ze śmiechu :) Kochana, pożycz sobie słuchawki z Call Center ;-)
OdpowiedzUsuńMam już słuchawki z mikrofonem. Na biurku jeszcze prócz laptopa jest klawiatura, myszka, monitor i telefon. Jak dojdą jeszcze jedne słuchawki, to gdzie ja moją kawę położę??? :)
UsuńPysznie opisana historia, a przy takim dżemiku pojęczałabym sobie z rozkoszą :-)
OdpowiedzUsuńheheh cwaniara! Przy dżemie można do woli!
Usuńpo prostu bajka dla podniebienia :)
OdpowiedzUsuńPychota ;)
Usuńtaki dżem musi być bardzo pyszny!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie inny od naszych, rodzimych dżemów z polskich owoców. Warto spróbować!
UsuńUbaw po pachy :D współczuję kochana, znaczy się ;) :*
OdpowiedzUsuńŁadnie się tak śmiać z koleżanki blogerki? :)
UsuńPrzyznaję, sama teraz mam ubaw!
ale się uśmiałam czytając ten post!:)
OdpowiedzUsuńaaaaa figi!:) muszę dorwać i coś wyczarować:D
:)
UsuńFigi ponoć teraz są w Tesco za 49groszy za sztukę!
uwielbiam czytać historie z Twojego życia
OdpowiedzUsuńgdybyś wydała książke pochłonęłabym ją w jeden wieczór :)
oczywiście podjadając przy tym dżemik, który z pewnościa był pyszny !
no i uważaj na kręgosłup Kochana!
hihihi dzięki Marta! Tak, jakoś samo wyszło i się napisało ;)
UsuńKręgosłup jest cały, ale wiesz....czasami jak gruchnie no to obowiązkowo trzeba iść się wymasować, nie? :D
świetne pióro, zabawne, ironiczne, uwielbiam takie historie :)
OdpowiedzUsuńBaaardzo dziękuję za miłe słowa! Pozdrowionka!
UsuńAndźka, weź no książkę wydaj :) Nie żartuję!
OdpowiedzUsuńNo co Wy? Jaką książkę? Chociaż w sumie moje życie to jedna wielka komedia! Kto wie, kto wie? :)
Usuńczyli na książkę masz już dwie klientki :)
Usuńpomyśl, pomyśl !
Uśmiałam się czytając Twojego posta:) A dżemik to już zupełnie inna (słodka) historia :)
OdpowiedzUsuńDżemik zdecydowanie był przyjemniejszy...albo inaczej- mniej krępujący ;)
UsuńJa może stękać nie będę, ale ach joj to sobie westchnę;)
OdpowiedzUsuńTak w domu, przed komputerem to można sobie postękać ile się da ;)
UsuńAle się ubawiłam...:)!!! Choć wiem, że z takimi dolegliwościami można się tylko śmiać jak już miną... Dżemik zaś obłędny!
OdpowiedzUsuńDżem jest na prawdę fajny i naturalnie gęsty. Natomiast śmiać się można nawet w trakcie, ale ze zdenerwowania i ze wstydu :)
UsuńJesteś the best! Obiecuję nie dzwonić :)
OdpowiedzUsuńCzy to nie jest nadzwyczajny zbieg okolicznosci, ze zaczelam dzien akurat od tego posta? Ubawilam sie i usmialam do rozpuku!:)))
OdpowiedzUsuńDobrze Ci gwarza kobitki, nie zastanawiaj sie Andzku, tylko pisz i wydawaj te knige! Bedzie miec wziecie, mowie Ci!;)
A dzemik? Aaaaaajjjj....mniamuuuusny!:)
Zycze Ci tak samo wesolego poczatku dnia:*
Kapitalny opis, uśmiałam się z tego masażu, choć wyobrażam sobie, że Tobie do śmiechu nie było, jak bolało ;)
OdpowiedzUsuńNo a figi w rumie... mmmm... :)
Teraz jak na to patrzę, to też się śmieję, ale faktycznie wtedy było inaczej ;)
Usuń