Wczoraj z Sebastianem obejrzeliśmy film. Tytuł oryginalny: "Broken City". Polskie tłumaczenie: "Władza"... Hmmm w sumie podobne...
Oszołomiona trafnością tłumaczenia odpalam kilka stron i zaczynam szperać w tytułach filmów. W ten oto sposób napotykam na "That's my boy" i znów podziwiam tłumaczenie "Spadaj, tato"... Dochodzi do tego "The Vow"- "I, że Cię nie opuszczę" oraz "The Matador", czyli "Kumple na zabój".
Szperam dalej i natrafiam na stronę z przygotowaną listą- Top25 śmiesznych tłumaczeń filmów. Zaczynam się śmiać i lekko potrząsać moimi zbędnymi kilogramami. Nie mogę się pohamować i spędzam kolejne minuty szukając tłumaczeniowych freaków. Padam przy "Tree Kings", czyli po prostu (bo jakżeby inaczej!) "Złocie pustyni".
Jak widać nie tylko blogerzy kulinarni mają fantazję...;)
Osobiście może tym razem fantazją się nie wykazałam, ale nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów. Ba, nawet jestem z siebie dumna i cieszę się, że po przeszło 1,5 roku znów (bądź dopiero) zrobiłam pieczoną paprykę. Delikatną, słodką. Rozpływającą się w ustach! Jeżeli już ją próbowaliście, to na pewno wiecie jaki smak mam na myśli. Jeżeli jeszcze nie jedliście, to żałujcie i zaplanujcie sobie kupno dodatkowo kilku papryk przy najbliższej wyprawie na targ!
Składniki na 2 średnie słoiki:
- 6 czerwonych papryk
- 6 ząbków czosnku
- ok. 350ml oliwy lub oleju rzepakowego*
Papryki dokładnie myjemy i oczyszczamy z gniazd nasiennych. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczemy do zrumienienia i pomarszczenia skóry papryk.
Po ok. 20min papryki wyciągamy i wkładamy do miski z przykryciem, aby papryki się zaparowały, a skóra łatwiej odeszła. Mniej więcej po 15min z łatwością będzie można ściągnąć skórkę.
Paprykę tniemy w grubsze paski i układamy warstwami w słoiku na przemian z cieniutkimi plasterkami czosnku.
Na koniec zalewamy oliwą lub olejem rzepakowym. Zakręcamy słoiki i przechowujemy w lodówce ok. miesiąca chyba że ważność oleju rzepakowego jest krótsza.
*Ja wybrałam olej rzepakowy, który nadaje lekko orzechowy posmak.- Idealnie współgra ze słodyczą papryk.
Papryki najlepiej smakują na 2, 3 dzień, kiedy przejdą dodatkowo smakiem oleju i czosnku. Wyjadać można je prosto ze słoika, podawać jako dodatek do mięsa lub kanapek. Nadają się również idealnie na paprykowe pesto.
Wypróbujcie koniecznie! ;)
Paprykowa pyszotka:-).
OdpowiedzUsuńTeż lubisz? Ja uwielbiam!
Usuńmmmm.... pieczona papryczka? wygląda intrygująco!
OdpowiedzUsuńA jak smakuje! Hohoho polecam! :)
Usuńnarobiłaś smaka - na weekend obowiązkowo muszę upolować nowe zasoby papryczki!
UsuńCudo i cudeńko :)
OdpowiedzUsuńTy już wiesz co miłego napisać pod wieczór ;)
UsuńTak pamiętam jak się zdziwiłam, że Dirty Dancing to nic innego jak "Wirujący sex" ;) to zawsze był powód do śmiechu, generalnie tłumaczenia mnie rozwalają dlatego jak tylko znajomość języka mi na to pozwala odpuszczam sobie lektora i napisy :)
OdpowiedzUsuńA papryka, proszę ja ciebie, pierwej sort czy jakoś tak ;)
Pierwyj kochana, pierwyj! :D Nie żebym wiedziała- podpowiedział mi mr. google ;)
UsuńAaaa no i wirujący seks też należy do hitów tłumaczeń. Ponoć kiedyś był problem z udostępnieniem tego filmu, bo z nazwy ktoś wywnioskował, że to film z tych "porno i duszno" :)
Usuńnajlepszy był "you drive me crazy" czyli "ty prowadzisz ja szaleję" :)
Usuńpapryki wyglądają jak lato w słoiczku :) mniam
tego nie znałam. Pełno jest takich "cudeniek"!
UsuńJak zapasteryzujesz, to możesz przechowywać okrutnie długo:)jak inne przetwory (O ile wczesniej nie zostaną zjedzone...)
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam ich jeszcze pasteryzować. Tak, jak napisałaś- raczej byśmy do tego nie dopuścili ;)
UsuńAaaale masz rację. Przy większej ilości warto zapasteryzować i cieszyć się taką papryką po przypadkowym buszowaniu w spiżarni ;)
OO jaki fajny przepis, a ja takiej papryki nie znałam. Koniecznie muszę nadrobić zaległości:)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie. Jestem ciekawa, czy Ci posmakuje.
Usuńjeszcze takich nie robiłam, ale na pewno są pyszne:)
OdpowiedzUsuńkolor cudny!
Pyszne i baaardzo delikatne. Spróbuj!
Usuńu nas był dziś krem z pieczonej papryki .... ale Twoja słoikowa propozycja bardzo przypadła mi do gustu, więc pewnie zrobię :)
OdpowiedzUsuńZupkę też robiłam- w dwóch kolorach ;) Pokochałam ją od pierwszej łyżki!
UsuńWidzę że zapasy na zimę gotowe! :)
OdpowiedzUsuńCzy to nie jest na zimę? ;o
OdpowiedzUsuńTym razem te bidne dwa słoiczki nie doczekają końca września ;)
UsuńWsaniała! Widzę ją na krakersiku z kawałeczkiem sera :)!
OdpowiedzUsuńOj tak! Z krakersikiem pycha! Choć przyznaję, że dziś wyjadłam połowę słoika nie łącząc z innymi pysznościami ;)
UsuńTe zdjęcia są niesamowite i wywołują ślinotok :) Dołączam do fanów ;) !
OdpowiedzUsuń