Idealne ciasto na początek lata! Choć przyznaję, że w Bełchatowie truskawki powolutku się kończą. Tych większych, bardziej okazałych truskawek już nie ma. Pozostały małe, krwistoczerwone słodziaki, które idealne nadają się na przetwory.
Przepis na to ciasto wzięłam z mojej torebki...Tak, tak z torebki! Przepis przeleżał w niej równiutko 2 lata, kiedy to lecąc na "moje wielkie, greckie wakacje nr.1" wyrwałam kartkę z gazetki w samolocie. Kartkę złożyłam na 4 i wcisnęłam w najmniejszą kieszonkę na zamek mojej torebki, aby jej nie zgubić. Skłamałabym, gdybym napisała że wcześniej jej nie znalazłam...Widziałam ją kilka razy, w tym podczas podróży na "moje wielkie, greckie wakacje nr.2". Musiałam jednak DOJRZEĆ do tego, aby przepis wyciągnąć i upiec ciasto...I teraz pewnie zapytacie: "Andźka, co Ty tam masz w tej swojej torebce?". A ja Wam powiem, że wbrew temu, co napisałam powyżej nie mam w torebkach wiertarek, śrubokrętów, czy innych rzeczy, o których tak głośno w różnych kawałach. Mam jednak jedną rzecz, która mężczyzn dziwi, a u moich koleżanek wzbudza podziw. To klucze. Poradziłam sobie z problemem wiecznego wyrzucania wnętrza torebek w poszukiwaniu kluczy. Moje klucze przechowuje w torebce w towarzystwie 3 breloczków, które łącznie ważą chyba z 0,5kg...Można? Można! :) A co Wy macie ciekawego w torebkach?
Składniki na małą okrągłą blaszkę:
- 2 pęczki bazylii
- 200ml oliwy z oliwek
- 5 jajek
- 140g cukru
- 160g mąki
- szczypta soli
- skórka z cytryny
- + ok. 300g truskawek
Oddzielamy białka od żółtek. Żółtka ucieramy z połową cukru, aż będą puszyste. Oliwę miksujemy z jednym pęczkiem bazylii, a następnie dodajemy do niej utarte żółtka z cukrem. Dodajemy mąkę i skórkę otartą z cytryny.
Białka ubijamy na sztywno z odrobiną soli, pod koniec dodając pozostałą część cukru. Masę białkową delikatnie dodajemy do pozostałego ciasta i wykładamy na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia.
Na wierzchu ciasta wykładamy połowę, drobno pokrojonych truskawek i wkładamy ciasto do nagrzanego piekarnika. Pieczemy w temp. 170 stopni przez 45 minut.
Po wystudzeniu ciasto dekorujemy pozostałymi listkami bazylii oraz truskawkami. Posypujemy ew. cukrem pudrem.
Smacznego!
przepysznie wygląda i chętnie poznałabym smak, ja się trochę boję takich ciast na oliwie podobnie jak na jogurtach, jakoś mi nie wychodzą :/. w moich torebkach zawsze jest bałagan i zawsze, codziennie szukam trzech rzeczy: kluczy od auta, kluczy od mieszkania i telefonu, codziennie!
OdpowiedzUsuńto musi być przepyszne :-))))kocham truskawy! :-)
OdpowiedzUsuńTakiego połączenia jeszcze nie próbowałam ale bardzo mnie intryguję.... Kluczy nie szukam, bo mam specjalną kieszonkę w torebce TYLKO na klucze ;)!
OdpowiedzUsuńwow, ciasto bazyliowe brzmi niesamowicie! nigdy bym nie wpadła! sądzę, że muszę się o nie pokusić w najbliższym czasie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
siwapiecze.blogspot.com
w mojej torebce też jakoś wszystko ginie, a breloczek do kluczy sporych rozmiarów i tak nie pomaga:P
OdpowiedzUsuńa ciasto ciekawe, fajny zielony kolor od bazylii :)
mmmm.. po zdjęciach widać, że miałaś prawdziwą ucztę!
OdpowiedzUsuńDojrzewanie bywa bolesne. W Twoim przypadku było słodkie ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie używałem bazylii do wypieków na słodko Czas to zmienić! Dziękuję za inspirację. Ciasto wygląda rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńfajne znalezisko torebkowe:)
OdpowiedzUsuńmniam! jakie pyszności!
OdpowiedzUsuńTyle ciekawych aspektów poruszyłaś, na początek o najważniejszym, czyli o cieście – jest cudowne :-) Kolejna sprawa to czekanie przepisów na ich kolej, też mam takie, które czekają już kilka lat! Cóż mogę na to poradzić, że czas coraz szybciej leci? A o torebkach mogłabym długo pisać, moje klucze są na smyczy, uwiązane do rączki, żebym mogła, po nitce do kłębka, szybko je znaleźć, ale za to inne ciekawe obciążniki w żaden sposób nie dadzą się zredukować :-)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się że pierwszy raz trafiłam na Twojego bloga i zastanawiam się jak to możliwe, skoro tu tak pysznie!! Pozdrawiam i zapraszam również do Nas!
OdpowiedzUsuń