Keks to ciasto, które nie potrafię jednoznacznie zakwalifikować do typu Świąt. U mnie w rodzinie pojawiał się na Wielkanoc i Boże Narodzenie, ale kompletnie nie znam jego pochodzenia.
Mam natomiast wspomnienia, piękne wspomnienia!
Keks zawsze był u mojej nieżyjącej już prababci. Odkąd pamiętam prababcia wyglądała tak samo sędziwie. Zawsze niska, szczupła, z grubymi rajstopami na nogach i ogromnymi oczami miło na mnie spoglądającymi. Prababcia to była kobieta wierząca w to, co pokazują w tv. Pamiętam dobrze dzień mojej matury pisemnej z historii i to, jak po powrocie moja mama opowiedziała mi anegdotę:
Prababcia przyjechała do nas na tydzień- dwa, a w dniu mojej matury obejrzała reklamę, z której można było wysnuć, że osoba pijąca Actimela zda wszystkie egzaminy...No cóż, ja nie wypiłam i babcia się martwiła ;)
Obyło się na szczęście bez Actimela, ale co babcia się nadenerwowała...
W każdym razie keks to w mojej głowie ciasto prababci Marysi, choć wiem, że jej córka, a moja babcia Irenka również je piecze. Piecze kilka tygodni wcześniej, owija w ściereczkę i chowa, aby "nabrało smaku" do Świąt.
Nie mam niestety przepisu, który krąży po mojej rodzinie, ale wzięłam ten z książki "Kuchnia Polska", którą dostałam na swoje 18ste urodziny.
Przepis na dużą keksówkę lub 30 mini muffinów:
- 3 szklanki mąki
- szklanka cukru
- 200g masła
- 4 jajka
- 250g owoców kandyzowanych
- łyżeczka spirytusu
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Masło ucieramy z cukrem na puch. Dodajemy jajka i dalej miksujemy. Nie martwcie się, jeżeli ciasto będzie wyglądało jakby się zważyło. Po dodaniu mąki wszystko nabierze odpowiedniej konsystencji.
Do ciasta dodajemy porcjami przesianą mąkę, następnie proszek do pieczenia i kandyzowane owoce.
Na koniec dodajemy spirytus, mieszamy i wykładamy dość gęste ciasto na blaszkę wysmarowaną masłem i oprószoną mąką.
Pieczemy ok. 45min do tzw. suchego patyczka w piekarniku nagrzanym na 180-200stopni.
Keks można podawać bez dodatków, lub tak jak ja polany lukrem i posypany kandyzowaną skórką pomarańczową.- Pycha!
Hehehe oj z babciami i prababciami to tak jest wesoło:) Moja kochana babcia już nie żyje, ale pamiętam jak kiedyś założyli jej w domu telefon i jak głośno mówiła do słuchawki, żeby ją po drugiej stronie dobrze słyszeli ;) mówiła, co miała do powiedzenia i odkładała szybko słuchawkę:)
OdpowiedzUsuńa keks uwielbiam, zapisuję sobie Twój przepis!
Pyszne zdjęcia!! A takie wspomnienia i babcine przepisy bezcenne...
OdpowiedzUsuńkeksy lubię, do herbatki idealne!
OdpowiedzUsuńja swoich prababci nie poznałam, ale z babciami też jest wesoło :) moja ogląda Annę Marię Wesołowską, Detektywów i takie tam i jest pewna, że to wszystko dzieje się naprawdę na jej oczach, nie tam żadni aktorzy czy statyści, spróbuj tylko jej wytłumaczyć - afera.
Ze starszyzną nie ma co się kłócić! Co my tam wiemy o życiu? ;)
Usuńpysznie wygląda:)
OdpowiedzUsuńBabcine przepisy są najlepsze, choć czasem, żeby nie wiem co, nie wychodzą tak samo. Ja mam taki przepis na sernik i żebym nie wiem jak się starała, nie zbliżyłam się jeszcze do oryginału. A Twoje mini keksiki zapisuję może się uda.
OdpowiedzUsuńJakie może, jakie może? Uda się na pewno!
Usuńfajna anegdota z Ąctimelem :)) tez dostałam Kuchnię Polską na 18 te urodziny!!
OdpowiedzUsuńkeksiki pewnie pyszne, wyglądają super!
Mamy dużo wspólnego ;)
UsuńHe he ;)
OdpowiedzUsuńkeks w postaci muffinów - genialne, ukradam ;)
ja swoich prababci nie znałam, ale za to z babcią mam zawsze skojarzenie z Metrowcem. I mimo, że mam ten sam przepis, robię go w ten sam sposób co babcia Helenka to nigdy nie smakuje tak samo jej kiedys. Po prostu nie da się tego odtworzyc. To ciasto kojarzy mi się nie tylko ze świetami, ale każdym przyjazdem do babci, która robiła ulubione ciasto swojej wnusi:D Nawet jej sernik inaczej smakował, a ja ich fanką nie jestem, a tamte jadłam:)
OdpowiedzUsuńA te historie bywają zabawne:)
fajny pomysł ze zrobieniem mini keksów:)
Ooo ja też mam przepisy, które spod mojej ręki nie wychodzą. Numerem jeden jest babka cytrynowa mojej babci- zakalec na mur-beton! :)
UsuńBardzo apetyczne Ci wyszły cudeńka :)!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńPrababcię pamiętam przez mgłę, a babcię mam i jest super. Też dostałam Kuchnię Polską na osiemnastkę, wtedy nawet mi się nie śniło, że będę prowadzić kulinarnego bloga, czasami tam zerkam.
Muffiny - bajeczne :-)
Bardzo podobnie jest u mnie. Książka toporna i bez obrazków, ale jest skarbnicą wiedzy o staropolskiej kuchni ;)
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!