Uwielbiam takie soboty, kiedy śpię tak długo, że aż bolą plecy. Takie soboty, kiedy pierwszą rzeczą, którą robię po przebudzeniu jest przytulenie książki.
Później łapią mnie wyrzuty sumienia nic-nieróbstwa i błogiego lenistwa. Idę na zakupy ( z soplami w nosie), zabieram się z Sebastianem za sprzątanie i jem obiad.
Znów dopada mnie leń....
Pokładam się na rogówce, piję zrobioną przez męża kawę i wyglądam za okno. Oglądam śnieg mieniący się w słońcu i ludzi z przykurczonymi szyjami.
Nie wytrzymuję w jednej pozycji i idę do kuchni. Wyciągam wszystkie składniki, miskę i widelec. 25minut później wyciągam z piekarnika pachnące muffiny.
Znów jestem na rogówce. Tym razem z muffinką w prawej i ginem z tonikiem w drugiej ręce. Jest piękna sobota. Chwilo trwaj!
Chcecie coś dobrego, szybkiego i brudzącego wyłącznie miskę i widelec? Te muffinki są dla Was!