niedziela, 23 lutego 2014

Sernik z masłem orzechowym II

Uwielbiam czekoladę i lody. Domowe drożdżówki, rogaliki z marcepanem i malinami, czy pączki.- To moje przekleństwa, którym niestety nie potrafię odmówić. 

Jest jednak miłość silniejsza- oczywiście ta tuż po tej o imieniu Sebastian ;)...Miłość ta nie zna granic i złych dodatków. Chodzi oczywiście o serniki. Uwielbienie to powoduje, że z każdym nowym sernikiem mam wrażenie, że to jest ten jeden, jedyny, którego już nic nie przebije! Mylę się za każdym razem...Sebastian zawsze się śmieje, jak z samouwielbieniem klepię się po plecach, wzdycham, mruczę i wcinam kolejny kawałek sernika.

Tak oczywiście było tym razem. Znów miał być sernik z masłem orzechowym, jednak teraz z orzechowym spodem i rantem. Dodatkowo udekorowany fistaszkami w karmelu z esami czekolady. Nawet teraz o tym pisząc uśmiecham się do siebie. Jestem okrutnie dumna, że ten sernik był tak smaczny. Ba! On był po prostu galaktyczny! :D


niedziela, 16 lutego 2014

Racuchy drożdżowe z jabłkami

Słoneczny poranek, dobra książka, leniwe przeciąganie się w łóżku i śniadanie na ciepło. Tak mogłaby wyglądać moja każda niedziela!

Zazwyczaj w ten dzień u nas jajecznica. Niedziela to dzień "jajówy", ale owa "jajówa" była u nas wczoraj ;)

Dziś śniadanie też na ciepło, chociaż przyznaję, że w moim rodzinnym domu racuchy raczej jadało się na obiad, albo na podwieczorek.

No cóż...z mężem może zapoczątkujemy nową tradycję?

A tymczasem może Wy będziecie mieli ochotę zjeść dziś obiad na słodko? A może jeszcze jesteście przed śniadaniem i ten przepis jest w sam raz?

środa, 12 lutego 2014

Walentynkowa Pavlova

Dzień wspomnień Świętego Walentego, Walentynki, Święto Zakochanych...przez wielu uwielbiane, zapewne przez taką samą ilość ludzi znienawidzone. Czerwony, przesłodzony, kiczowaty i komercyjny dzień, w którym pluszowe misie i poduszki znikają w tempie ekspresowym z półek sklepowych.

Nie wiem, jakie uczucia u Was budzi ten dzień, ale ja go lubię. Ba! Nawet uwielbiam! Niby już dawno wyrosłam z "poczty miłosnej", która w podstawówce i liceum roznosiła kartki od nieznajomych adoratorów, a jednak co roku zastanawiam się czy Sebastian pamięta, że ma żonę romantyczkę, która lubi ten kicz, czekoladki i serduszka. Może z misi i podusi już wyrosłam, ale całą resztę przyjmę z szerokim uśmiechem na twarzy!

14 lutego to dzień wyjątkowy. Idealny na bezkarne obściskiwanie się przy ludziach, bądź nieśmiałe obejmowanie w ciemnym kinie. 

Tego dnia życzę Wam, abyście zwolnili. Spędzili ze sobą cudowne chwile oblane kiczowatym, czerwonym lukrem i kto wie- może również zakończone miłą niespodzianką wieczorem, jak przysłowiowa wisienka na torcie? :)

A teraz może i bez wisienki, ale za to z truskawkami. Czerwono, ale z pewnością nie kiczowato! Pavlova- słodka, krucha i delikatna.


My nie czekaliśmy z nią na Walentynki.- Wy też nie czekajcie!

poniedziałek, 10 lutego 2014

Kukurydziane tartaletki z cukinią

A dokładniej tartaletki z cukinią i serem pleśniowym, którego nie ma. To znaczy ser jest, ale go nie widać i nie czuć. Małe przekąski wyszły idealne, ale skłamałabym, gdybym napisała, że dodałam ser, aby nie było go czuć.

Z tym serem to jest tak. Niby go zjem, ale mam wciąż mieszane co do niego uczucia. Nie, że nie lubię, ale na pewno nie ubóstwiam. Zdecydowanie wolę ser ricotta, mozarella, czy żółte, twarde sery bez których nie wyobrażam sobie świeżej bułki z masłem.

Do tego z niebieską pleśnią powoli się przekonuję dodając orzechy lub przełamując jego słony smak słodkimi winogronami. Piekąc te tartaletki tak się bałam, że smak sera pleśniowego będzie dominujący, że dałam go zdecydowanie za mało ;) Może to jednak dobrze, biorąc pod uwagę że serwowałam je Sebastianowi, który po prostu lubi "typową" kuchnię polską i boi się "nowego"...

Następnym razem podwoję ilość dodanego sera i dam znać, czy nie przesadziłam. Tymczasem zapraszam na przepis z serem, którego nie ma- gratka dla tych, którzy z zamkniętymi oczami lubią odgadywać składniki potraw, których smakują. :)


niedziela, 2 lutego 2014

Cannoli

Ryczę, wyję i zawodzę. Często i to bardzo! I wcale to nie oznacza, że należę do osób nieszczęśliwych i smutnych. Raczej odwrotnie. Zazwyczaj więcej się śmieję i to głośno. Głośno jednak też płaczę i czkam, gdy się wzruszę. Wystarczy łzawa reklama, babski melodramat, wzruszająca książka lub widok innej osoby wzruszonej.

Z pewnością nie należę do osób, które potrafią pocieszyć. Raczej należę do tych, z którymi można wspólnie popłakać, rozmazać się i pociągnąć zasmarkanym nosem. Dlatego tak sobie ostatnio smarcze w samochodzie, słuchając radia....

Ponieważ moja praca często zmusza mnie do podróży do rodzimego Trójmiasta, radio towarzyszy mi przez całą, pięciogodzinną podróż samochodem. Uwielbiam te chwile, kiedy w radio Zet mija godzina 17sta i kilkanaście minut później dzwonią radiowcy do jednego szczęśliwca i obdarowują go jedną z trzech nagród. Reakcje ludzi są fenomenalne! Jedni rzucają krótkie "dziękuję", inni powtarzają, jak mantrę "nie wierzę, nie wierzę!". Ja jednak najbardziej lubię tych, którzy głośno nie krzyczą, tylko płaczą, jąkają się i lekko zawodzą...Jakoś tak się z tą grupą utożsamiam i wyję w samochodzie razem z nimi. Cieszę się po prostu ich szczęściem- tak prawdziwie! I lubię później te chwile, kiedy powtarzają reakcje tych ludzi przez cały kolejny dzień.

Jestem tylko ciekawa, jak odbierają mnie inni kierowcy w mijających mnie samochodach, kiedy zaryczana ocieram rękawem nos i wykrzywiam buzię w bliżej nieokreślonym grymasie...

A teraz zmiana tematu i z pewnością zmiana grymasu na twarzy. Po tych słodkościach krzywić się nie będziecie. Na pewno!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...